Czym jest samowspółczucie?
Samowspółczucie i współczucie to cudowny prezent, który możemy podarować tak sobie, jak i innym. Są one dostępne dla wszystkich, w każdej chwili. Często definiuje się je jako wyrozumiałość, życzliwość wobec samego siebie oraz umiejętność spojrzenia z refleksją na własne trudności, ograniczenia i negatywne emocje ze świadomością, że inni ludzie doświadczają podobnych emocji i problemów.
Mity dotyczące samowspółczucia
Może nam się wydawać, że samowspółczucie jest litością, pobłażaniem sobie bądź lenistwem. Niektórzy sądzą, że jest to nadmierna koncentracja na sobie, a nawet oznaka bycia ofiarą. Nic bardziej mylnego. Dzięki niemu możemy bardzo wiele zyskać, a umiejętność samowspółczucia może się stać cennym zasobem. Okazywanie współczucia pomaga nam lepiej radzić sobie z negatywnymi emocjami i zmieniać je w pozytywne. Tym samym skuteczniej radzimy sobie z otaczającą rzeczywistością. Każdy z nas zmaga się z życiowymi problemami. Gdy potraktujemy samego siebie jak najlepszego przyjaciela, łatwiej będzie nam przez nie przejść.
Współczucie opiera się na trzech głównych wymiarach.
Pierwszy z nich to „życzliwość” – okazana poprzez zrozumienie własnych problemów, okazywanie sobie życzliwości i ciepła w momencie porażek czy codziennych problemów. Zamiast krytyki, osądu i wewnętrznego głosu „Głupi/a jesteś”, „Nie powinnam/ienem tak się czuć”, zapytanie siebie „Co postrzegam?”, „Co czuję?”, „Czego potrzebuję w danej chwili?”, „Czy mam jakąś prośbę do siebie lub innych?”. Te pytania pozwalają nam wsłuchać się w głębokie osobiste potrzeby występujące tu i teraz.
Słuchanie i nadawanie ważności własnym potrzebom w danej chwili jest niezwykle istotne. Doskonałym przykładem jest sytuacja, w której realizujemy ważny dla nas projekt. Dostajemy informację zwrotną, w której z dziesięciu uwag jedna jest negatywna. O czym będziemy myśleć przed zaśnięciem? Skupimy się na jednej negatywnej uwadze, omijając dziewięć pozytywnych. Nasz umysł jest genetycznie ukierunkowany na wyolbrzymianie negatywnych aspektów. Na szczęście możemy nad tym pracować i mamy na to wpływ. Okazując sobie empatię, przestajemy się potępiać.
Drugi wymiar to poczucie „wspólnego człowieczeństwa” – czyli zrozumienie, że każdy człowiek doświadcza podobnych emocji, nie jest to coś zawstydzającego czy izolującego. Ważna jest również „akceptacja”, postrzegana jako trzeci wymiar, czyli zauważanie bolesnych/ trudnych myśli i uczuć, ale unikanie nadmiernego identyfikowania się z nimi, czy bycia nimi. W myśl zasady: czuję złość, ale nie jestem zła/y.
Skład chemiczny troski
Samowspółczucie jest ważnym czynnikiem wywołującym wydzielanie oksytocyny, „hormonu miłości i przywiązania”. Okazywanie sobie życzliwości łagodzi ból, dzięki czemu odczuwamy więcej zaufania do innych i do siebie. Czujemy się bezpieczniej, spokojniej, zdecydowanie łatwiej nawiązujemy kontakty z ludźmi. Przyczynia się to łagodzenia stanów lękowych, obniża napięcie psychiczne oraz poziom kortyzolu- hormonu stresu.
Bardzo prostym sposobem przynoszącym ulgę w trudnych momentach naszego życia jest delikatne przytulenia samego siebie. Może wydawać się to trochę głupie, ale nasze ciało tego nie ocenia. Bodźce dotykowe powodują wydzielanie oksytocyny, a co za tym idzie poczucia spokoju i ciepła.
Kolejnym aspektem jest również docenienie samego siebie. Czasem łatwiej jest nam dostrzec swoje słabości niż docenić to, czym możemy się pochwalić. Zdarza nam się, że umniejszamy swoje pozytywne cechy, ponieważ uświadomienie sobie ich może wydawać się nam niekomfortowe, a czasem nawet przerażające. Sądzimy, że jeśli ukryjemy nasze pozytywne cechy, istnieje większa szansa, że nie zawiedziemy innych, a raczej pozytywnie ich zaskoczymy. Czerpanie radości z posiadania pozytywnych cech jest możliwe dzięki okazaniu sobie życzliwości i samowspółczucia. Jest to akt ogromnej odwagi i troski o siebie. Jeśli zaś jesteśmy w stanie zatroszczyć się o siebie, potrafimy również zadbać o innych.